EN YT FB
flowers flowers 2 3

Nietrzymanie moczu – wstydliwy problem, o którym krępujemy się mówić nawet lekarzom

„Posikałam się ze śmiechu” – mówimy często. Jednak taka reakcja na opowiedziany dowcip może być objawem groźnej dolegliwości. Jeśli „popuszczamy” w trakcie kaszlu, kichania czy niesienia zakupów, to znaczy, że dotknęło nas wysiłkowe nietrzymanie moczu. Najprostszym sposobem na tę przykrą i deprymującą przypadłość jest zabieg z użyciem preparatu o nazwie Bulkamid.

*Nietrzymanie moczu to poważne schorzenie, ale kobiety najczęściej uważają, że widocznie tak już musi być. – Są przekonane, iż nic się nie da z tym zrobić. Nic bardziej mylnego – mówi lekarz Marek Kwiecień, specjalista ginekolog-położnik

*Jedna z pacjentek ginekologa zmagała się z nietrzymaniem moczu aż 25 lat. Praktycznie nie wychodziła z domu, nie spotykała się z rodziną. Po zabiegu niemal natychmiast pojechała na wczasy.

*Większość pacjentek niepanujących nad własnym pęcherzem myśli: „im mniej płynów wypiję, tym mniej się ze mnie wyleje”. A to powoduje niebezpieczne dla zdrowia, przewlekłe odwodnienie organizmu

*Choć dane statystyczne dotyczące nietrzymania moczu są rozbieżne, to szacuje się, że z  problemem boryka się ponad 300 milionów kobiet na całym świecie, w tym co czwarta Polka

Z pana lekarskiego doświadczenia wynika, że problem nietrzymania moczu jest aż tak powszechny?

Marek Kwiecień, lekarz, specjalista ginekolog-położnik: Dodam, że odsetek osób cierpiących na nietrzymanie moczu może być znacznie wyższy. Dla wielu kobiet to na tyle wstydliwa sprawa, że nie mówią o swoich kłopotach lekarzom, co znacznie utrudnia zebranie wiarygodnych danych statystycznych. A skalę choroby pokazują choćby apteczne regały pełne podkładów, wkładek i pieluch, które mają pomóc w utrzymaniu higieny. Co ciekawe, koszty refundacji tych materiałów opatrunkowych są większe, niż koszty refundacji leków na nadciśnienie i cukrzycę razem wziętych.

Czy według pana zasadne jest stwierdzenie, że nietrzymanie moczu to problem społeczny?

Jak najbardziej, z co najmniej kilku powodów. Choroba powoduje bowiem wiele dysfunkcji,  zmienia zachowania ludzi, którzy przestają żyć tak, jak by chcieli. Ze względu na nietrzymanie moczu są zmuszeni na przykład zmieniać miejsce zamieszkania czy pracę. Bywa, że w ogóle rezygnują z aktywności zawodowej.

Z czego jeszcze, oprócz wstydu, wynika to, że kobiety nie szukają pomocy specjalistów? 

Smutna prawda jest taka, że to efekt niewiedzy. Większość pań nie uświadamia sobie, że nietrzymanie moczu jest poważną nieprawidłowością zdrowotną. Zazwyczaj ich refleksja ogranicza się do przekonania, że widocznie tak już ma być, że są na to skazane. W swoim gabinecie przyjmuję pacjentki, które uważają niekontrolowany wyciek moczu za coś zupełnie naturalnego i  po prostu wynika z wieku, natury i fizjologii. Mało tego, są przekonane, że nic się nie da z tym zrobić. Ale równie niepokojące jest to, że nie wszyscy lekarze, także i ginekolodzy – nie pytają swoich pacjentek, czy mają problem z nietrzymaniem moczu. A w wywiadzie medycznym lub w trakcie badania ginekologicznego takie pytanie bezwzględnie powinno paść. W przeciwnym wypadku można to uznać za lekarskie zaniedbanie.

Jak można wyjaśnić, czym właściwie jest choroba nietrzymania moczu?

W dużym uproszczeniu jest to niekontrolowany wyciek moczu. Odbywa się poza naszą wolą i w momentach, kiedy tego nie planujemy. Trzeba jednak zaznaczyć, że rozróżniamy kilka rodzajów tej dolegliwości. Najczęstsze jest wysiłkowe nietrzymanie moczu. Oznacza to, że gdy podejmujemy jakiekolwiek wysiłek, następuje zmiana ciśnienia wewnątrzbrzusznego, a efektem jest niekontrolowane opróżnienie pęcherza.

W jakich jeszcze sytuacjach nie kontrolujemy oddawania moczu?

Nawet podczas śmiechu. Nie bez przyczyny funkcjonuje powiedzenie „posikałam się ze śmiechu”. I nie jest to przypadkowe opisanie reakcji na zabawną sytuację czy usłyszany dowcip. Także kaszel, kichanie czy zabawa z dzieckiem skutkują popuszczaniem moczu. Szczególnie młode matki skarżą się na tę dolegliwość narzekając, że nie mogą bawić się z dzieckiem tak, jakby chciały, na przykład skacząc na tak modnych dziś trampolinach. Ale wszystkie te przypadki popuszczania moczu są najmniej zaawansowane chorobowo.

Na czym polegają te groźniejsze?

Kiedy wykonujemy choćby najmniejszy ruch. Spotkałem się z przypadkiem,w którym pacjentka miała do tego stopnia nasilone nietrzymanie moczu, że nawet w nocy, podczas snu, kiedy przewracała się z boku na bok, dochodziło u niej do niekontrolowanego zmoczenia łóżka. W ekstremalnych sytuacjach nawet podniesienie ręki może powodować całkowite opróżnienie pęcherza. Łatwo sobie wyobrazić, że codzienne funkcjonowanie osób z tak drastycznymi przejawami są wysoce niekomfortowe.

Takie pacjentki próbują się ratować przed mimowolnym opróżnieniem pęcherza?

U większości z nich uruchamia się mechanizm myślowy: „im mniej płynów wypiję, tym mniej się ze mnie wyleje”. Więc ograniczają picie wszelkich napojów, co w efekcie prowadzi niebezpiecznego, przewlekłego odwodnienia organizmu. Nie zapominajmy, że wielu pacjentkom towarzyszą inne choroby, więc zażywają leki, które działają moczopędnie lub zagęszczają krew. A to zwiększa ryzyko udaru mózgu czy zawału mięśnia sercowego.

Na nietrzymanie moczu wpływ ma także poród?

Tak, zwłaszcza u wieloródek. Poród siłami natury zwiększa to ryzyko, bo niejednokrotnie dochodzi wówczas do urazów narządu rodnego. Urodzenie dziecka to przecież przejście przez drogi rodne dużej i twardej struktury. A to powoduje rozciągnięcie, rozluźnienie lub nawet naderwanie mięśni. Dlatego też kobiety wolą rodzić drogą cięcia cesarskiego, szczególnie w przypadku, jeśli mają już pierwsze objawy nietrzymania moczu i obawiają się pogorszenia tego stanu rzeczy. Choć „cesarka” nie zawsze gwarantuje, że dolegliwość się nie pogłębi, to  rzeczywiście może zmniejszać szansę na wystąpienie lub progresję nietrzymania moczu. Ale trzeba zaznaczyć, że nietrzymanie moczu wiąże się nie tylko z porodem: wraz z upływem lat gospodarka hormonalna kobiety ulega zmianie, słabną mięśnie. A przecież to właśnie one w otaczają cewkę moczową w dnie miednicy.

Gdy są słabe i niewydolne, to nie potrafią zatrzymać moczu w  pęcherzu?

Tak, ale warto również wiedzieć, że u kobiet nie występuje taka struktura anatomiczna, jaką jest  zwieracz cewki moczowej. Mają go jedynie mężczyźni. Trzymanie moczu u kobiet opiera się na trzech filarach: mięśni dna miednicy, układu powięzi, czyli struktur podwieszająco – powstrzymująco – ściskających i pomarszczonej cewki moczowej, której przekrój przypomina gwiazdkę. Fałdki te powodują, że cewka moczowa zdrowej kobiet jest uszczelniona.

Jak się leczy nietrzymanie moczu?

W tym względzie obowiązują wytyczne Polskiego Towarzystwa Uroginekologicznego. Organizacja ta nie rekomenduje ani leków suplementacyjnych, ani terapii laserowej. Głównie z tego powodu, że nie ma żadnych dowodów na skuteczność tych metod. Nie wiemy też, czy powikłania po tego typu terapiach nie ulegną pogorszeniu. PTU zaleca natomiast fizjoterapię, ale tylko wówczas, gdy dolegliwość  jest zaawansowana w niewielkim stopniu. W bardziej nasilonych przejawach  ćwiczenie mięśni Kegla i ich elektrostymulacja pod opieką specjalisty mogą jednak nie wystarczyć. 

Wtedy potrzebna jest interwencja chirurgiczna?

Tak. Najczęściej zabieg polega na wprowadzeniu pod cewkę moczową specjalnej taśmy. Wszystko po to, żeby ją unieść i podeprzeć. Operacja wymaga nacięcia tkanek pochwy, a okres rehabilitacji jest dość długi, bo trwa około 6. tygodni. Ten tzw. zabieg pętlowy może  się jednak wiązać z powikłaniami: zakażeniem układu moczowego, krwawieniem czy erozją taśmy do pęcherza lub pochwy. Ja jednak w swojej praktyce uroginekologicznej na wysiłkowe nietrzymanie moczu stosuję inny, o wiele mniej inwazyjny, innowacyjny zabieg. 

Co to za zabieg?

Metoda polega na zastosowaniu preparatu o nazwie Bulkamid. Jest to specjalny wypełniacz, który ma formę gęstego żelu, a podaje się go do miękkich tkanek cewki moczowej. W odróżnieniu od innych stosowanych w medycynie wypełniaczy, na przykład kwasu hialuronowego, Bulkamid z upływem czasu nie ulega resorpcji, a więc nie wchłaniania się. Co równie ważne, jest bioobojętny: składa się z wody i polimeru zwanego poliakrylamidem.

W efekcie powstaje coś w rodzaju sztucznego uszczelnienia?

Dokładnie tak. Szczegółowo rzecz ujmując, zabieg wykonuję w ten sposób, że „wchodzę” do cewki moczowej mikrokamerą. Następnie cienką igłą podaję preparat w odpowiednich punktach cewki.  Wyobraźmy sobie cewkę jako tarczę zegara oraz położenie na niej godzin 8, 10, 2, 4. Właśnie w te miejsca wstrzykujemy Bulkamid. To powoduje ponowne pomarszczenie cewki moczowej po to, by nie była już gładka jak wąż ogrodowy, a pofałdowana. A co za tym idzie – uszczelniona, co w konsekwencji pozwala na kontrolowane oddawanie moczu. Co najważniejsze: raz podany Bulkamid będzie skutecznie przeciwdziałał niekontrolowanemu oddawaniu moczu na długie lata.

Jak reagują pacjentki, które dzięki tej metodzie są w stanie panować nad swoim pęcherzem?

Przede wszystkim odczuwają ogromną ulgę. Pamiętam starszą, ponad 80-letnią pacjentkę, która przez nietrzymanie moczu praktycznie zrezygnowała z życia. Nie wychodziła z domu i rzadko odwiedzała rodzinę lub przyjmowała ją u siebie. Miała świadomość, że może nieprzyjemnie pachnieć, a dnie spędzała głównie na nieustannym zmienianiu podkładów.

Długo zmagała się z wysiłkowym nietrzymaniem moczu?

Proszę sobie wyobrazić, że aż 25 lat. W końcu rodzina zdecydowała się na interwencję i namówiła na zabieg. Zastosowaliśmy więc Bulkamid i tego samego dnia pacjentka wyszła do domu. Z tym, że w naszym szpitalu musiała odczekać jeszcze dwie godziny i udać się do toalety, by oddać mocz. Jest to obowiązkowy element naszej procedury. Ale już następnego dnia poinformowała nas, że jej życie całkowicie się zmieniło i wróciło do formy sprzed wysiłkowego nietrzymania moczu. A tydzień po zabiegu, podczas rutynowej kontroli, obwieściła z radością, że po wielu latach uwięzienia we własnym domu, właśnie wykupiła sobie wczasy nad morzem.

 

Rozmawiała redaktor onet.pl Edyta Brzozowska

 

 

 

 

Call Now Button